niedziela, października 30, 2005

DJ


Z braku laku i z powodu lipnej imprezy jaka wczoraj zaliczylem we Franticu, wrzucam tylko jedna fote grubego DJa. Chyba niedlugo bede musial otworzyc galerie najbrzydszych lasek jakie udaje mi sie spotkac podczas imprez. Normalnie co jedna to gorsza a najdziwniejsze ze niby wszystkie cudnie odpicowane, ubrane i wymalowane. Ale jak sie dobrze przyjrzec to paszczury nie z tej ziemi.

HaloWin

Z okazji swieta Dyni zamieszczam straszne zdjecie

piątek, października 28, 2005

Oswiecim



Oswiecim. Wiele juz o nim napisano, wiec daruje sobie historyczne wywody. Dzis Oswiecim nie wywarl na mnie takiego strasznego wrazenia jak kiedys. "Nie czulem" tego miejsca, moze to przez cudowna jesienna pogode? A moze po prostu nie interesuje mnie to co bylo przed laty. Kto, kogo, za co i w jaki sposob wymordowal? Doskonale zdae sobie przeciez sprawe z tego czym byly obozy pracy, doskonale wiem ile ludzi one pozbawily zycia i w jaki bestialski sposob. Ale nie czulem prawie nic spogladajac na zdjecia i eksponaty. Chwile dluzej zatrzymalem sie tylko przy gablotach z wlosami, butami i okularamy. Doskonale obrazuja ilosc zabitych wiezniow ale "jedna śmierć to tragedia, milion - statystyka".

Lubie siebie



Odwiedzilem dzisaj na chwile wraz z Kasia Marcina. Kurde czemu wszyscy maja koty i to fajne koty a ja nie? Powoli dojrzewam do tego by i w moim domku zagoscilo jakies zwierze. Oprocz kota byl te krotki film Jana Lenica "Wyspa R.O" ktos go madrze nazwał alegorycznym poematem "aktorsko-trickowym o nieprzewidywalności ludzkich losów, totalitaryzmie, zniewoleniu". Taaa ostatnio chyba ogladam za duzo ambitnych filmow. Niedalej jak wczoraj widzialem "Factotum" film oparty na ksiazce skandalizujacego amerykanskiego pisarza i poety Charlsa Bukowskiego. Niestety slowo pisane nie bylo przeniesione na ekran w sposob ktory by mnie powalal. Coz co ksiazka to ksiazka.
Na koniec maly cytacik z Bukowskiego: "Lubię siebie. Jestem najlepszą rozrywką jaką mam."
Kurde cos w tym jest...

wtorek, października 25, 2005

To my Barmani




Za barem pracuje juz 4 lata. Szmat to czasu. Zaczalem chyba po pierwszym roku studiow. Poczatkowo miala to byc praca dorywcza na wakacje bo starzy nie mieli za bardzo kasy zeby mnie wyslac na wywczas. Byla to tez robota dla mnie tylko i wylacznie nastawiona na kaske. W mojej glowie byly tylko pieniadze. Ale z czasem barmanstwo stalo sie dla mnie czyms wiecej niz zrodlem dochodow. Minely wakacje a ja nadal chcialem pracowac i pracowalem w knajpie. Wiecej i wiecej, zawsze mialem duzo wolnego czasu, z ktorym nie wiedzialem co zrobic. Ale teraz oprocz pieniedzy, ktorych regularnie dostarczala mi knajpa, znalazy sie tez i inne plusy. Nowi znajomi, nowe ciekawsze imprezki w barmanskim gronie. Od czasu do czasu trafiali sie jacys ciekawi ludzie. Nie bylo ich duzo bo w knajpie w ktorej pracowalem raczej nie dalo sie nawiazac kontaktu z klientami bo po prostu nie bylo na to czasu. Za duzo roboty zeby do kogos otworzyc gebe na troche dluzej. Wszystko sie zmienilo wraz ze zmiana knajpy. Przenioslem sie do knajpki duzo mniejszej i jakby bardziej rodzinnej. Z bardziej rozgarnietym i wyrozumialem szefostwem no i przede wszystkim duzo ciekawszym barmanstwem. W sumie dopiero teraz poznalem co to jest prawdziwe barmanstwo. Oprocz pracy i pijanstwa, ktore jest raczej nie uniknione za kontuarem, to robota, w ktorej mozna poznac mase ciekawych ludzi, istnienia ktorych nigdy bys nie podejrzewal. Czasem Ci ludzie specjalnie przychodza w tym dniu w ktorym pracujesz bo po prostu wytworzyla sie pomiedzy Wami jakas nic porozumienia. Jest cos co przyciaga ich na moja zmiana a ja jestem szczesliwszy widzac ich mordy.
Czasami jednak odczuwam juz zmeczenie. Nie tyle sama praca tylko godzinami w jakie ja wykonuje. Nocne zmiany mi nie sluza, gdy wstaje po pracy rano na wieczor czuje sie juz zmeczony co sie odbija negatywnie na wykonywanych obowiazkach. Z kolei jak spie za dlugo to wyrzucam sobie ze znowu zmarnowalem tyle dnia. Trzeba bedzie z tym niedlugo skonczyc. Na dzisiaj moim marzeniem jest regularny sen od 24 do 6:30.
Ten pierwszy na zdjeciu nie jest ze Swietej Krowy - moze dlatego taki blady - niedotleniony

poniedziałek, października 24, 2005

BK bez ramek








Tym razem nie bedzie ramek na zdjeciach bo mi sie nie chcialo robic. Troche zem sie zmeczyl ciezkim weekendem i nawet ledwo ten tekst tu se stukam.
Wczoraj bylem na imprezce w BK ( dla nie wtajemniczonych czyt. glabow BK=Bledne Kolo ). No coz towarzystwo duzo bardziej ciekawe niz ostatnio we Franticu. Jacys bardziej normalnie, nie zwykla lanserka, chociaz i tacy sie trafiali ale ludzie, ktorzy chca se pobawic przy dobrej muzie i w miare milo spedzic sobotni wieczor. Tak sobie pomyslalem, ze teraz to jest sie gdzie zabawic. Jak bylem w liceum i na poczatku studiow to chadzalo sie tylko na imprezki 18 nastkowe ewentualnie jakies nasiadowy na akademikach. Teraz to jest zycie wszsytkie kluby Krakowa mamia coraz to nowszymi imprezkami i lepszymi DJami. Chyba kiedys bede sie musial sie wybrac na taka imprzke bez aparatu i wyskakac sie do woli :D

Hmmm jednak bez ramek, co tu duzo mowic wyglada to wszystko chujowo. Zmienie jutro bo mi oczy odmawiaja posluszenstwa.

No i z ramkami wygladaja o niebo lepiej

sobota, października 22, 2005

uKULTuralniam sie



Poszedlem porobic foty na koncercie Kultu a przy okazji troche sie odchamic. Musze przyznac ze koncert byl przedni. Chlopaki dawali ostro czadu przez dwie godziny az sie chcialo popogowac, ale coz zdjecia wazniejsze. Mialem maly problem z dostaniem sie pod scene. Nikt nie potrafil mi powiedziec gdzie jest menager i czy wogole moge stac przy scenie. Jakos nie usmiechalo mi sie narazenie zycia i aparatu wsrod tlumu rozszalalych nastolatkow. Na szczescie menager zespolu sie znalazl i wspanialomyslnie pozwolil mi sie wbic przed tlum na az 2 piosenki. To wystarczylo by pstryknac jakies znosne foty liderowi zespolu niejakiemu Kazikowi. Trzeba przyznac ze na swoje lata i to jeszcze niezle sie trzyma. No i glos ma chlopak niesamowity. No coz juz od dawna wiadomo ze wodka swietnie konserwuje struny glosowe.
Nie jest latwo robic zdjecia na takim show. Szczegolnie gdy ma sie do dyspozycji obiektywy pozostawiajace wiele do zyczenia, na ale coz mam nadzieje ze wszystko przyjdzie z czasem. Ze zdjec jestem sredio zadowolony, ale lampa na kablu tchnela w nie odrobine zycia. Teraz nigdzie sie bez niej nie ruszam.

piątek, października 21, 2005

Mostek u Dymnego



Wreszcie po miesiacach posuchy udalo nam sie zmontowac czworke do bridga. Ja, Zmijka, Michal Dymny i Ewelina. Lokum znalezlismy przepyszne, aprtament Dymnego przy ulicy Zyblikiewicza. Gigantyczna kamienica, bodajrze IX klatkowa z zamknietym podworkiem, brama i panem siedzacym w budce z napisem "Portjer". Musze sie tam wybrac w dzien z czarno-biala klisza. Ale dosc juz o kamienicy, moze bedzie okazja kiedy indziej o niej napisac.
Ja i Zmijka odgrywalismy role nauczycieli. Wreszcie bylo nam dane przekazac swoja karciana wiedze tak skrupulatnie zdobywana we wczesniejszych rozgrywkach, mlodym adeptom sztuki bridgowej. Przypomnialy mi sie troche czasy kiedy jeszcze pracowalem w Re. Wtedy namietnie grywalismy w karciochy i kazda wolna chwile wykorzystywalismy na bridga.
Nie moglem sobie odmowic przyjemnosci zrobienia zdjecia w toalecie u Dymnego. No az sie samo prosilo o udokumentowanie



środa, października 19, 2005

Bilard zamiast Flinty



Mialo byc milo i przyjemnie na koncercie Eweliny Flinty ale bylo milo i przyjemnie w barmanskim towarzystwie przy partyjce bilarda. Na koncert wraz z Kasia mielismy isc za friko, bo to zaproponowal nam dzien wczesniej niejaki Tomek akustyk. Oczywiscie zycie to przeciez nie bajka. Zamiast podrygiwania w rytm muzyki zwyciezczyni, ktorejs tam edycji "Idola" musielismy sie pocieszac malymi kolorowymi kuleczkami i dlugimi drewnianymi kijkami. Dobrze ze od poczatku bylem do tego koncertu sceptycznie nastawiony. Nie wypalil, no trudno bede mial jeszcze nie jedna okazje zeby porobic zdjeca na koncertach.
Na szczescie kulki okazaly sie pomyslem wysmienitym. W doborowym towarzystwie 2 barmanow Swietej Krowy i jednego eks barmana oraz znajomego barmanow uderzylismy do Irish Pubu. Dwie godzinki bilarda i wyglupiana sie zrobily nam wszystkim dobrze. Na koniec zeby uatrakcyjnic wieczor, rozegralismy szybka partie rzutek, w ktorej, nie omieszkam sie pochwalic odnioslem dosc spektakularne zwycieztwo. Na koniec pyszna kielbaska z rozna spod Hali Targowej i szalencza jazda na rowerze do domu. Zycie nie jest takie zle, trzeba tylko umiec sie nim cieszyc

niedziela, października 16, 2005

Frantic





Po kulturalnej rozmowie i mile spedzonym czasie w Bunkrze Sztuki przyszedl czas by sie troche schamic. Wczoraj dane bylo mi robic zdjecia w jednym z najmodniejszych ostatnimi czasy klubow Krakowa jakim jest zapewne Frantic. Oj, niewiele ludziom potrzeba do szczescia. Wystarczy na sale wpuscic DJ, zapodac im troche alkocholu i skolowac kilka laseczek i juz impreza na calego. Zenujace.
Moze zaczne od plci pieknej a w tym wypadku raczej od wytapetowanej. Kobiet mnostwo, wydawac by sie moglo, ze to istny raj dla spragnionego kobiecego ciepla i ciala samca. Nic bardziej mylacego. Oprocz ostrych makijazy, krecacych tylkow i dekoltow bezwstydnie pokazujacych zazwyczaj obwisle piersi nie znalazlem tam nic ciekawego. Zal mi facetow sliniacych sie na kawalek nagiego ciala. No coz, caly swiat sie teraz kreci wokol jednego - sexu.
Alkohole, a jakze mozesz sobie zazyczyc co dusza zapragnie. Polki sie uginaja pod ciezarami niezliczonych i o dziwo blizej nie znanych mi alkoholi. Ale zamowienia sa dwa. Piwo albo kamikaze. No coz przydaloby sie troche fantazji i polotu w tym nudnym jak pizda miescie.
Muzyka. O dziwo nawet dawala rade. Przy trzech moze czterech kawalkach mialem nawet ochote sie pogibac, co jest o tyle dziwne ze gdy nie jestem w stanie lekkiego upojenia alkoholowego przychodzi mi to z trudnoscia.
A bylbym zapomnial o wszechobecnych mega lanserskich silikonowych opaskach. Ma je juz chyba pol Krakowa.

Herbatka w Bunkrze Sztuki


Wczoraj wstapilem z Kuba i Michalem na goraca czekolade i parzona herbate do calorocznego ogrodka w Bunkrze Sztuki

piątek, października 14, 2005

Unsound festiwal



Z zimnych i szaro-burych piwnic Klubu Re wynioslem sie dosc szybko do zapchanej po same brzegi ludzmi Swietej Krowy. Tu juz dzwieki wydajace sie z niezliczonych sprzetow zgromadzonych na stole byly bardziej przyjazne dla ucha. Malo tego potrafily nawet rozbujac czesc towarzystwa. Niestety z braku laku a w tym przypadku miejsca, nie wszyscy mogli sie wychasac do woli. Troche" radykalnego hip-hopu" i "eksperymentalnej raggi" ( cokolwiek by to nie znaczylo ) wplynelo jakos kojaco na moje nerwy.

Unsound festiwal




Unsound festiwal, na ktorym chcac nie chcac musialem sie pojawic, zaczal sie dla mnie od odwiedzin w Klubie Re. Zostalem poczestowany taka dawka muzyki industrialnej, ze w nocy mi sie snily koszmary. Co to ma byc do cholery? Sztuka? Koles sie wyzywa najpierw na mixerze, potem na jakiejs trabie a na koncu wyciaga szlifierke katowa i rznie blizej nie okreslona kupe metalu. Smrod, halas, iskry. Chopin sie w grobie przewraca. Drugi zespol byl troche bardziej znosny. Panowie Performerzy jak to ich szumnie nazwali na ulotce promujacej festiwal zszokowali mnie tylko zelazkiem. Tak, zelazkiem, perfekcyjnie umieszczonym na czubku glowy jednego z artystow.

czwartek, października 13, 2005

Ptaszyna

W krakowskim ZOO


Piekna Sloneczna pogoda sprzyjala wypadowi na lono natury. Tym razem postanowilem wybrac sie wraz z Kasia do krakowskiego ogrodu zoologicznego. Mnostwo biednych zwierzatek zamieszkuje ciasne, brudne, smierdzace klatki. Tylko po co? Ku naszej uciesze. By 2 nozny ssak mogl powytykac palcami drapiezne lwy, powyglupiac sie przed praprzodkami - malpami, obrzydzeniem patrzyc na gady? Przez chwile zapragnalem prawdziwej przygody. Jungla, Safari , Pustynia. podniecajaca perspektywa dla czlowieka, ktory zapisuje swe wspomnienia w cyfrowej postaci.

środa, października 12, 2005

Mgliste wspomnienie wakacji


Jeszcze nie tak dawno temu byly wakacje. Odeszly w zapomnienie, sa mgliste niczym wrzesniowy poranek nad Jeziorem Orawskim. Dlugo przyjdzie mi czekac na nastepny wypoczynek. Na te dni nie wypelnione codziennymi obowiazkami - praca, nauka. Tesknie do miejsc, w ktorych mnie nie ma...

niedziela, października 02, 2005

Kociak


Wczorajsza wyprawa wypadla niezwykle owocnie. Kilka zdjec w terenie, nagranie krotkiego filmiku ze znajomymi ( Kasia i Krzys ) no i to co mi najbardziej prypadlo do gustu - KOT. A wlasciwie kotka Krzysia. Jest cudowna, slodka, rozkoszna i nawet nie przeszkadza mi to ze sie leni na maxa. Zakochalem sie w tym zwierzaku. Chce kota